
XI edycja Fortu dobiegła końca. Rodziła się w trudach i nierzadko cierpieniach, ale okazała się dziecięciem wcale udanym, o czym świadczą Wasze – graczy – opinie, którymi się z nami dzielicie.
Na tegorocznej edycji bawiło się niemal 250 osób, dystansując bezlitośnie zeszłoroczny rekord 190 uczestników. Dziękujemy za tak liczne przybycie i liczymy, że w przyszłym roku weźmiecie znajomych i ponownie podbijemy frekwencję!
Inicjatywa, jaką jest stworzenie wydarzenia na miarę Fortu, wymaga pracy i poświęcenie dużej liczby osób. Całość tworzona jest w wolontariacie, a jedyną naszą nagrodą jest możliwość kupienia sobie koszulki z nickiem na plecach, co byłoby dobrym żartem, gdyby nie to, że jest prawdą : ).
W tym roku mogliście bawić się na Forcie dzięki:
Fabuła:
Łukasz ‘Havock’ Błaszczyk, Witold Gwoźdź, Alicja ‘Astella’ Połynkiewicz, Przemysław ‘Błecht’ Blecharz;
Mechanika:
Łukasz ‘Havock’ Błaszczyk, Michał ‘Samalai’ Ladra, Kamil ‘Bua’ Buchalik, Łukasz ‘Jax’ Jackaiewicz, Przemysław ‘Błecht’ Blecharz;
Plastuchy:
Patrycja ‘Ostoya’ Ostojska, Bożena Szmytkiewicz, Adrian ‘Ryan’ Sładek;
Kontakt z Graczami:
Magdalena ‘Maniek’ Korniluk, Adrian ‘Ryan’ Sładek;
Sponsorzy:
Randy Gołombek, Tomasz ‘Prezes’ Prudel;
Patronat:
Oliwia Michalik, Dominik ‘Domo’ Bażyński;
Budowniczy:
Andrzej ‘Tatrok’ Klehr, Przemysław Janetta, Wojtek Wojcierowski, Andrzej ‘Franc’ Piecowski;
Gościnne Punkty Programu:
Marcin ‘Kosma’ Szewczyk, Krzysztof Korczyński, Katarzyna Ryrych, Roger Gołombek
Obsada Karczmy:
Aleksander ‘Olo’ Nurkowski, Aleksandra Nurkowska, Elżbieta Osuch, Agata Śliwińska, Wiktor Łyżwa, Wojtek Smajdor;
Grupa eventowa:
Tomasz ‘Prezes’ Prudel, Danuta ‘Zbychu’ Wojaczek, Julia ‘Nyuu’ Karwecka, Maja Ignalska, Julia Lipiec, Anna ‘Panda’ Orzechowska, Przemek ‘Przemo’ Fingas, Krzysztof ‘Beru’ Beer, Katarzyna ‘Kunia’ Kuśka, Paweł ‘Kwiat’ Kwiatoń, Bartosz Milej, Maciek Wojciechowski, Witold Bornikowski, Oliwia Michalik, Dominika Kosidło, Mateusz Jurczyk;
Inne:
Marcin ‘Jorg’ Jurków, Marceli ‘Mancel’ Pietyra, Radosław ‘Chorzo’ Chorzępa, Tobiasz Nowak, Piotr ‘Kiciak’ Kot, Michał ‘Zirgin’ Stolecki, Bartosz 'Bart' Michalczyk, Marcin ‘Bombastus’ Tomasiewicz, Szymon ‘Gaston’ Koperwas;
MG:
Łukasz ‘Havock’ Błaszczyk, Michał ‘Samalai’ Ladra, Kamil ‘Bua’ Buchalik, Marcin ‘Jorg’ Jurków, Witold Gwoźdź, Randy Gołombek, Patrycja ‘Ostoya’ Ostojska;
BN:
Magdalena ‘Maniek’ Korniluk, Adrian ‘Ryan’ Sładek, Przemysław ‘Błecht’ Blecharz, Łukasz ‘Jax’ Jackaiewicz, Oliwia Michalik, Anna Jura, Radosław ‘Chorzo’ Chorzępa, Tobiasz Nowak, Dominik ‘Domo’ Bażyński, Aleksander ‘Olo’ Nurkowski, Piotr ‘Kiciak’ Kot.
Podziękowania należą się takżę wszystkim graczom, którzy pomimo tego, że zapłacili pełną składkę za udział w konwencie gotowi byli pomagać w jego organizacji w jakiejkolwiek materii.
Lista ta jest w swej naturze w sposób oczywisty niedoskonała. Wiele wymienionych na niej osób robiło dalece więcej niż kwestie, w których zostały wspomniane. Nie powstrzymujcie się zatem by ich chwalić, albowiem zasłużyli!
Jeśli zaś ktoś czuje się pominięty, niech wybaczy, nie było w tym złej woli, jedynie niedopatrzenie, które może się zdarzyć w tak znacznym przedsięwzięciu, gdzie pomoc świadczona jest w sposób nieformalny. Upominających się niezwłocznie dopiszę.
Raz jeszcze dzięki wszystkim i do zobaczenia na Forcie 2016!
Co tam w Reinsfeld słychać
czyli sprawy bieżące okiem sąsiedzkim, miejscowym i zamiejscowym
Panie miły, ja w samym Reinsfeld to tylko na dni targowe bywam i z pszenicą do młyna jeżdżę, ale to i tak widziałem niemało, a słyszeć to słyszało się jeszcze więcej. Tam to gusła, chodzące trupy, obcy z najdalszych krain, sługusy chaosu, niesprawiedliwość, bieda i ucisk. No ale do młyna to bliżej nie ma. A trzeba wam wiedzieć, że mam całe dziesięć łanów zasianej pszenicy, to nie będzie babka staruszka na żarnach pod chatą mieliła, bo to ani nie wypada, ani się nie opłaca. Piekarz to daje dziesięć szylingów za dobrze wypchany wór mąki bez chroboków. Synka chcemy do dużego miasta wysłać po nauki na skrybę, coby przyniósł dumę ojcu, to każdy miedziak liczym. Alem stracił wątek. O Reinsfeld pytaliście. No to trzeba wam wiedzieć, że od czasu kiedy lat temu cztery skradziono świętą i bezcenną relikwię, zaczęło się źle dziać. Sam nigdy nie widziałem, ale mówili we wsi, że to pięknie zdobny młot był, w którym skryto drzazgę z oręża co sam Sigmar swoją świętą dłonią trzymał! Taki skarb, panie, taki skarb... pewno jakby to we wsi był, to plony dziesięć razy do roku byśmy zbierali! No ale w Reinsfeld to pozwolili, żeby go ukradli, jakie bezbożniki i chaosie pomioty, psie syny. Tfu! Żeby to by im synale za baby bez ziemi się pożenili! No i zara potem moc złego spadła na miasto, to chyba musiało całe Imperium huczeć, jak trupy za sprawą jakiego czarnoksiężnika zaczęły z ziemi wyłazić i z martwych wstawać, no i one trupy to wysiekli mieszkańców i miasto wzięli. Co myśmy się we wsi stracha najedli, panie, drzwi tośmy mieli przez rok oryglowane, gromnica to wszędzie cięgiem się paliła, nawet na pole strach było wyleźć. Tfu, tfu, tfu! No i potem to już poszło z górki, chaosy, orki, demony, diobły nie wiadomo jakie licha jeszcze. Do młyna to trzeba było dwa dni drogi dalej jeździć! Ale teraz to tylko lepiej będzie, bo już nawet u nas we wsi chodzą słuchy, że ciągnie tam pątnicza grupa, której przewodzi szlachetny choć ubogi mąż. Starka mówiła, że mioł on wielkie dobra, moc wsi pod swoim berłem, a oddał to wszystko kościołowi Sigmara i poświęcił się modlitwie do pana naszego za odkupienie grzechów wszelakich skurwysynów. Ponoć już słychać ich kazania, że strata relikiwiji najbardziej była wstrętna Sigmarowi, ze wszystkich wstrętów co się w Reinsfeld wydarzyły. Błogosławią tych, którzy pomagają w zbożnym dziele, ofiarują wikt i schronienie w swoich szeregach potrzebującym. Starka i Starzyk mówią, że mają rację ci oni, pątnicy – koniec dla nas wszystkich jest blisko, jeśli nie przebłagamy Sigmara. Czym jesteśmy, jeśli nasz obrońca co młot dzierżył, nie będzie patrzył na nas łaskawie? Tfu, panie drogi. Mam nadzieję, że u nas we wsi się zatrzymają, bo to dobry omen dla zbiorów i dziecka się mądrzejsze rodzą. Nie, żebym narzekał na synalka, co ma na skrybę iść albo na zbiory, co też bogate. Ja tam, panie dobrodzieju, myślę, że to wina onych kurew co tam siedzą, Cyganek, co ważąc krew dziecków szukają odpowiedzi na pytania o przyszłość, a przede wszystkim to te zaplute Bretońce! Wszak zawżdy od zawsze wiadomo, że wszystko, co złe, to przez kurwy, magów i Bretonię!
====================
Słońce powoli niknęło za obrysem riensfeldzkich lasów. Po drugiej stronie nieboskłonu majaczyły już blade sylwetki wschodzących księżyców. Duchota gorącego dnia ustępowała leniwie przyjemnemu wieczornemu chłodowi, a co bardziej towarzyscy mieszkańcy miasta siedzieli w karczmie zajęci plotkami, śpiewami i trwonieniem ciężko zarobionych szylingów.
Do stołu w rogu sali, zaraz obok szynku dosiadł się z kuflem piwa wysoki niesympatycznie wyglądający mężczyzna w średnim wieku. Pomimo iż pojawił się bez słowa przywitania, dwóch zajmujących już miejsca amatorów trunków alkoholowych skinęło mu głowami na powitanie, nie przerywając konwersacji.
- ... i tak powiem! – uniósł się szczerbaty Kislevita, który praktykował już chyba każdy zawód świata, obecnie reinsfeldzki kopidół i pomocnik grabarza – Połowę służb tych ochroniarskich to bym zwolnił w piździet! Połowę żołdaków i tę straż miejską wyje...
- Ivan! Przymknij no pyska, bo od jakiego wojaka zaraz po ostatnich zębach dostaniesz – uciszył go siadający właśnie naprzeciw nieogolony mężczyzna z twarzą przeciętnego miastowego chama – a nazjeżdżało się tego zbrojnego tałatajstwa tutaj w cholerę jasną ostatnio.
Trzeci siedzący przy stole mężczyzna, sto dwadzieścia kilogramów solidnie pijącego karczmarza, rozejrzał się po zapełnionej jak co wieczór karczmie. Zwyczajowo większość miejsc zajmowali tutejsi, ale tłoczno było ostatnimi czasy od noszących oręż obcych. Odchrząknął ciężko, pociągnął głęboki łyk piwa z kufla i zwrócił wzrok na brodatego.
- Ano nazjeżdżało się – powiedział z uśmiechem – ale przynajmniej zarobić dają. Nie to, co te miejscowe gołodupce. Jest tak Inga, czy nie jest tak ?- powiedział głośno do siedzącej nieopodal na kolanach któregoś z przyjezdnych wojów kobiety ubranej w barwną sukienkę uwydatniającą jej wdzięki.
Zwana Luźną Ingą przedstawicielka najstarszej profesji świata uśmiechnęła się zalotnie, puszczając oczko zwalistemu karczmarzowi – jaka praca, taka płaca Herman – odpowiedziała.
- To twoje zarobki muszą być Kurewsko dobre – dorzucił swoje pięć pensów stary Ivan, za co został nagrodzony posłanym przez Ingę buziakiem i gromkim śmiechem pijących z nim tego wieczora kompanów. Ożywił się nawet na moment goszczący na swoich kolanach dziwkę, zdrowo już podchmielony zbrojny racząc rozmówców swojej damskiej towarzyszki głupawym pijackim uśmiechem.
- Wam zarobić dają, a ja bym wolał, żeby te opoje porządek w końcu na traktach zrobiły – powiedział brodaty, wycierając z kaftana piwo, którym przed momentem się zapluł, śmiejąc z dochodowości zawodu dobrze sobie znanej bywalczyni tawerny.
- By cię Jurgen szlag trafił – oburzył się kopidół – komu dają, temu dają. Tydzień już tu chyba ze dwa tuziny zbrojnych siedzi na dupach a nam ani jednego trupa chować nie przyszło.
- Żebyś ty zara nadmiaru roboty nie miał stary lebrze – kontynuował Jurgen – wisi coś w powietrzu, gadam ci. Tego zielonego draństwa po lasach coraz to więcej a miastowe żołdaki na zadkach w forcie zamknięte siedzą. Żeby tego mało było to zaś myśliwi, onych, rewelacji narobili, jak dwa dni temu z lasa wrócili.
- Ta, słyszał żem – odezwał się karczmarz – ścierwa zielonoskórych znaleźli w lesie poszarpane okrutnie.
- Ta. Znaleźli, ale się ani żaden nasz, ani żaden przyjezdny nie chwali obiciem tych goblińskich ryjów. – kontynuował posiadacz chamskiego fizysu, z wolna sącząc przy tym piwo - Ja wam mówię, że tam jeszcze chadziajstwo jakieś nalazło do lasu. A muszą być sucze syny wprawne w bitce, bo zielonych to ponoć łowcy na plasterki prawie posieczonych znaleźli.
- Póki mi to draństwo do gospody nie nalezie, to w rzyci ich mam serdecznie – stwierdził stanowczo Herman – ale ty to dupę nadstawiasz na dziennym, tak zwanym, porządku. Kopalnia dwa razy za dzień, co Jurgen?
- Nieraz i więcej, jak się nadarzy.
- Właśnie – wyrwał się nagle z pijackiego zamyślenia Kislevita – co tam u krasnali słychać? Dawno żem u nich z wizytą nie był – uśmiechając się na myśl o spożywanym podczas towarzyskich wizyt bimbrze krasnoludzkich górników, którego amatorów poza nim i krasnoludami próżno było w mieście szukać.
- Ano jeżdżę tam a nazot i wożę na zmianę skrzynie, inżyniera, skrzynie, górników, skrzynie, rzemieślnika jakiego. I tak w koło. Budują się tam krasnoludy i wydobycie rozkręcają, ale im też coś musi śmierdzieć, bo ostatnio zbrojną straż na kopalnię ściągli. A, no i tego braciszka od Morra żem tam kiedyś wiózł, że niby coś im tam nawiedza w chodnikach. A tak się mądre głowy starały poświęcić te tunele, zanim zima przyszła.
- Mają oni pecha na tę dziurę, zawsze coś, ale siedzą tam osły uparte...
Drzwi karczmy otwarły się nagle pod energicznym pchnięciem dobrze odzianego krasnoluda ze schludnie przystrzyżoną siwą brodą. Za pasem zatknięty miał rzucający się w oczy solidny egzemplarz pięciolufowej kaczej stopy.
- Jest tu woźnica? – zawołał gromko, bez trudu przebijając się przez gwar karczmy.
- Zachciało się mu psia mać wycieczek po nocach... - Jurgen wykrzywił twarz w grymasie wielkiego niezadowolenia i jednym szybkim haustem dopił sączone od kilku chwil piwo. Odstawił kufel, wstał od stołu i odwracając się w stronę wejścia otrzepał kaftan.
- Idę, idę, herr inżynier. Nie ma potrzeby porządnym ludziom krzykami wieczora zakłócać. - po czym skierował się do wyjścia i czekającego nań niespodziewanego o tak późnej porze klienta.
====================
„Herold Reinsfeldzki Ekstraordynaryjny.
Dzieje wszystkiego Reiklandu w sobie obejmujący dla informacji pospolitej.
Dnia pierwszego, miesiąca Ertezeit, roku 2522 Kalendarza Imperialnego, ku powszechnej uciesze gminu z siedziby maiestatem miejskiego, to jest Rady Miasta Reinsfeld, wyprowadzon był został furgon, zaprzężony w dwa osły, a z zatkniętym pręgierzem na nim samym. Do pręgierza owego, jak każden obecny mógł się dziwować, przyprawiony był iudex – to jest sędzia – Jaques La Traverser. Ów głupiec, z Bretoni wywodzący swój rodowód, sprzeniewierzył swój urząd, który ku większemu bonum miasta i jego obywatelów przyobiecał wykonywać. Ponadto był paticipates w nieprawości, morderstwach i spiskach rozlicznych.
Zaś dnia poprzedniego, pod osłoną nocnych ciemności, był zawitał do miasta mąż extraordinaria, przyodzian w płaszcz ciemny a szczelny, oraz zbroję o błysku niczym blask jutrzni...”
Ojciec Schlette odstawił pióro do kałamarza i znużonym wzrokiem omiótł pomieszczenie drukarni. Młodzi adepci na terminie rzemieślniczym pracowicie czyścili i reperowali czcionki, przygotowywali kartusze do druku i konserwowali maszyny. Uwijali się jak w ukropie, zaraz miało świtać, a oni musieli odbić jeszcze blisko trzysta egzemplarzy. Przyglądając się im, w zadumie zaczął masować nadgarstek prawej dłoni, który karał go za przepracowanie, rwąc okropnym bólem. Mimo to nie żałował decyzji o przyjeździe tutaj, było warto chociażby dla samych wydarzeń, a i sam interes nie szedł wcale źle. Gazeta rozchodziła się po dziesięć srebrnych szylingów od sztuki, po opłaceniu materiału i robocizny dało się odprowadzić niemal dwieście szylingów do kasy klasztornej!
Sędzia otrząsnął się z zamyślenia i znowu skupił na pisanym tekście. W zasadzie, to gdy się zastanowić, to ten sędzia był jednak – i nawet śluby zakonne nie powstrzymywały Ojca Friedricha Schlette przed tą konkluzją – przygłupim skurwysynem. Do niedawna trząsł Wolnym – a przynajmniej usilnie starającym się takim pozostać – Miastem Reinsfeld na granicy imperialno-bretońskiej, a tutaj nagle dał się zwieść i wdał się w spiski z jakąś uczennicą z kolegium magicznego, a nawet posunął się do morderstwa. Osobliwe, zwłaszcza że był uczonym w prawie.
No ale cóż, każdego czeka należny los.
Zdecydowanie Ciekawszą sprawą jest w tej chwili ów rycerz, którego przysłano tutaj z Bretonii, aby osądził Le Traversera. Nota, którą Ojciec Schlette otrzymał na jego temat była nadzwyczaj rozwlekła, a jej zawartość mogłaby posłużyć niemalże za podstawę dla kanonizacji. Szarmancki dla kobiet, nieznający litości dla zielonoskórych i sług Chaosu, weteran licznych bitew i przyjaciel prostego ludu: banneret Gilbert Barthelemy Cyprien de Lacroix-Ornano-Guise. Kiedy tylko jeden z chłopców na posyłki podsłuchał, że rzeczywiście rycerz z Bretonii skazał swojego krajanina na ścięcie, Ojciec Friedrich z miejsca pogonił ekipę do składu nowego wydania Herolda. A teraz wydarzenia toczyły się jeszcze dalej i nabierały rozpędu! Nagle okazywało się, że rycerz i bezczelnie długim nazwisku ma objąć po straconym sędzim głos w Radzie Miejskiej, aby dawać światły przykład bretońskiej praworządności – jeśli takowa rzecz w ogóle istnieje. Ciekawe jak to się rozwinie, zwłaszcza w obliczu ostatnich napięć w stosunkach pomiędzy Imperium a Bretonią.
Zakonnik sięgnął po kufel z wodą i gniecionymi malinami, aby przepłukać gardło i orzeźwić myśli. Tyle do zrobienia i napisania, a tak niewiele czasu.
– Ojcze Schlette – zwrócił się do niego jeden z pomocników – ojciec raczy wybaczyć najście, ale poszperałem, tak jak ojciec nakazał.
Chłopak trzymał w dłoni jakieś papiery. Sądząc z wyrazu twarzy, nie niósł dobrych wieści.
Schlette dał mu znak, aby kontynuował.
– Potwierdziły się informacje z bretońskiej noty dotyczącej bannereta. Trudno znaleźć na niego cokolwiek. Kontaktowałem się z heraldykiem, znawcą bretońskich możnych rodzin i potwierdził wszystko. Mamy tutaj prawdziwego rycerza bez skazy. Nie będzie z niego sensacji.
Zakonnik skinął powoli głową, przyjmując sprawozdanie do wiadomości i gestem przepędził chłopaka.
Pan Baron z Bretonii musi być wcale zdesperowany, skoro wyciąga tutaj swojego ostatniego asa z rękawa. Rycerz pokroju de Lacroix wysłany do Reinsfeld oznacza, że biorą sprawę na poważnie. Dosyć już kompromitacji i nieudolności w doborze swoich przedstawicieli dla miasta. Tak też będzie to przedstawione w gazecie: Zdesperowani Bretończycy rzucają swe perły do zagrody kłótliwych wieprzy, którą dla Imperium i Bretonii jest Wolne Miasto Reinsfeld.
Trzeba szybko kończyć i złapać nieco snu. W najbliższych dniach z pewnością wiele będzie się działo, a Ojciec Schlette musi mieć siły, aby nadążać za wydarzeniami, a potem oddać im sprawiedliwość na łamach swojego pisma.
Zmierzłego Jurgena komentarz do mechany,
czyli
dlaczego Maska znowu będzie zabierał wam paski za karę.
Witam na końcu nowego poda podstawowego do mechany. Aby oszczędzić wam pytań, oraz nam (leniwym Orgom) odpowiadania na nie pokusiliśmy się o krótki komentarz dotyczący pewnych opisanych w tym podręczniku zasad. Nie ma to nic wspólnego z pogłoskami jakoby niektórzy Mistrzowie Gry uważali, że gracze mają problemy w dziedzinie czytania ze zrozumieniem.
Najpierw może o ważniejszych zmianach. Jak widzicie nowy podek jest mniej obszerny od starego co jest skutkiem usunięcia z niego magii. Doszliśmy do wniosku, że nie każdy ma zapędy do zostania lvl 80 goblin szamanem, więc po co ma sobie zaprzątać głowę zabobonami i kuglarstwem. Magia jak sami zobaczycie przeszła ciężką pierestrojkę i tak jak rozpiska dla kowali run, inżynierów i zielarzy będzie stanowiła osobny dokument.
Co dalej? Ano żeby być poprawnymi politycznie zlikwidowaliśmy podział ludzi na narody w dziale Rasy. Od tego roku każdemu przedstawicielowi jednej - ludzkiej rasy przysługuje zaleta Pojętność. Za to niziołki dorobiły się Sprytu. W klasach postaci zmieniliśmy jedynie zasady dla Kapłanów. Kapłan dwu lub więcej-klasowy będzie mógł używać jedynie prostych zaklęć kapłańskich. Ma to na celu zlikwidowanie pewnego zjawiska wśród fortowych duchownych. Nie chcemy żeby nam taki przykładowy (zupełnie randomowe imię:P) Aleksander Sigmarejczyk w pełnej płycie z dwuręcznym młotkiem po bitwie w której rzucał srogie zaklęcia i tłukł młotkiem przyjął rolę służby zdrowia i masowo 'healował' krewnych i znajomych. Bijesz albo czarujesz, zrozumieli? Świetnie.
Przy temacie tworzenia postaci jeszcze dwa słowa o Wadach. Miejcie na uwadze co następuje: można wziąć maksymalnie 3, słownie TRZY Wady a tak bardzo kochane przez Was kochani gracze Znamiona Chaosu (marne +1PD) często skutkują mutacjami.
Idąc dalej, usunęliśmy Opatrzność Pani jeziora, Natchnioną Moc i Szarżę. Każdą z nich, z innych fabularno-mechanicznych powodów. I teraz Uwaga moi kochani „robię co roku taką samą postać najemnika/łotra” gracze: dużo zalet zmieniło koszt, sporo kolejnych doznało zmian w działaniu, z czego niektóre dość znacznie, więc polecam przeczytać dokładnie wasze ulubione Umki żeby nie było tragedii o podłożu mechanicznym w trakcie gry.
Nie spalibyśmy po nocach gdybyśmy poprzestali tylko na odchudzaniu i zmianach kosmetycznych. Wynikiem tego jest jak już wspomniałem nowy kształt magii, ale oprócz tego wprowadziliśmy jedną nową umiejętność: Medyk. „Jedna umka? To się macie czym chwalić” powiada sceptyczny Tomasz. No jedna, prawda, ale za to jaka. Medyk sam w sobie jest lepszym wydaniem Cyrulika, ale... jako że w mechanice pojawił się system Ciężkich Ran bojowych opartych na KO (kartach obrażeń) dobry medyk będzie właśnie tą osobą której warto będzie – jak to się mawia – dobrze w zad się cisnąć. KO są odzwierciedleniem urazów doznanych w boju. Z ciężkiej walki rzadko kiedy wychodzi się bez szwanku, a to mamy nadzieję powstrzyma was od sięgania po miecz przy każdej możliwej okazji.
Tamten koleś podsiadł cię w karczmie? „Go ahead, make my day” zanim odłożycie siekierki ja już będę miał dla was po losowej KO ]:>...
Z rzeczy ogólnych najważniejszy dla was będzie jak mniemam temat Punktów Mocy. Tak jak napisaliśmy w mechanie - PM będziemy zbierać po walce, aby trochę zwiększyć dynamikę naszej turówki, co jest całkiem niezłym pomysłem jak dobrze wiemy z osobistego doświadczenia. Jako, że punkty będą zapisywane na bieżąco przez MG i zbierane po walce musimy zapewnić wam umiejętność szybkiego i dokładnego liczenia w głowie. Idealnym wręcz do tego środkiem jest zasada zamieniająca „przelicytowane” PM na obrażenia jako odzwierciedlenie nadludzkiego wysiłku. Mając na uwadze zdrowie postaci liczy się lepiej.
Na koniec o śmierci. Zasady opisane na końcu podręcznika dotyczące zachowania postaci zabitych mogą ulec lekkiej zmianie w zależności od sytuacji, np.: jeżeli padłeś w bitwie lub jest wokół ciebie kilka postaci zaczekaj, może ktoś będzie miał jakieś plany względem Twojej osoby/ciała. Jak nie ma nikogo to zmykaj na cmentarz, kwestia zdrowego rozsądku. Unikniemy dzięki temu całego stada trollujących w mieście i okolicach bezpańskich duchów.
Do zobaczenia w Reinsfeld
Maska